Recenzja: Jump Force to rozczarowanie zarówno dla fanów gier walki, jak i fanów anime

Ikona czasu czytania 4 minuta. czytać


Czytelnicy pomagają wspierać MSpoweruser. Możemy otrzymać prowizję, jeśli dokonasz zakupu za pośrednictwem naszych linków. Ikona podpowiedzi

Przeczytaj naszą stronę z informacjami, aby dowiedzieć się, jak możesz pomóc MSPoweruser w utrzymaniu zespołu redakcyjnego Czytaj więcej

Recenzja na Xbox One

Jako największy filar przemysłu manga i anime, Shonen Jump jest ikoną na całym świecie dla fanów najpopularniejszych japońskich mediów. To zjawisko kulturowe; kultowe franczyzy, takie jak Dragon Ball, Naruto i My Hero Academia, wszystkie pochodzą od tego jednego wydawcy. Przy tak szerokiej rozpiętości postaci z własnymi osobowościami, pochodzeniem i historią, gra oparta w całości na tej trwającej od dziesięcioleci serii powinna być godna IP. Niestety Jump Force nie jest godzien.

Obecnie wydaje się, że Jump Force to wielomilionowy wysiłek, aby zmieścić jak najwięcej właściwości Shonen Jump w jednym produkcie. To definitywny akt rekompensaty; zamiast polerowania i finezji otrzymujesz ilość znaków. A postacie, które dostaniesz, jest ich tutaj cała masa: Kenshiro z Pięści Gwiazdy Północnej, Jotaro Kujo (i Dio) z Bizarre Adventures JoJo i oczywiste postacie Naruto, Bleach i Dragon Ball. Większość postaci, które nie są obecnie złapane w otchłani licencji, jest tutaj obecna.

To anomalia, że ​​z ponad 40 kultowymi postaciami już w składzie gry, Jump Force jest bardziej skoncentrowany na zapewnieniu ci unikalnego awatara do grania. W tym samym duchu co Dragon Ball Xenoverse, Twoim zadaniem jest stworzenie własnego bohatera. W trakcie przechodzenia przez podstawowe elementy gry, narrację wycinającą ciasteczka, będziesz mógł wchodzić w interakcje ze wszystkimi postaciami, które znasz i kochasz, użyj ich klasycznych ruchów jako własnych, a nawet mieszaj i dopasowuj ich ubrania.

Chociaż wszystko jest w porządku i elegancko, Jump Force pomija kluczowe aspekty dostosowywania postaci. Zamiast mieć możliwość wybrania dowolnego zestawu ruchów postaci do domyślnych kombinacji, masz do wyboru trzy: szybkie ataki, powolne ataki i formę pośrednią. Nie ma podstaw opartych na mieczu, nie ma broni, nie ma rozciągliwych kończyn — wszystko, co fajne, jest przekazywane do specjalnych ruchów.

Jeszcze bardziej dziwaczny jest sposób, w jaki Jump Force sprawia, że ​​twoja postać wydaje się najsilniejszą osobą, jaką kiedykolwiek widziano. W rzeczywistości niezliczona liczba bohaterów gry wydaje się istnieć tylko z dwóch powodów: zbywalności i sprawienia, by twoja postać wydawała się fajniejsza. Na początku udaje ci się wytrzymać przeciwko złoczyńcy Dragon Ball, Friezie, kiedy nawet Goku nie mógł. Niedługo potem, podczas treningu z Shiryu Saint Seiya, zaznaczasz jego rzekomo „nieprzeniknioną” tarczę. Zrobiłeś to! Musisz być taki fajny!

Przy tak wielu interesujących postaciach wprowadzenie do miksu postaci niestandardowej wydaje się trywialne. Potrafisz walczyć lepiej niż którykolwiek z prawdziwych bohaterów, jesteś najlepszy z najlepszych. Tymczasem w kącie kuli się literalny Bóg, gdy łamiesz mu twarz.

Pomogłoby wtedy, gdyby misje i scenariusze, w których brała udział twoja postać, byłyby prawie przyjemne, ale tak nie jest. Każda misja składa się z tych samych kilku kroków. Mówią ci, że jest zamieszanie, teleportujesz się, walczysz, a potem wracasz do domu. Czasami będziesz musiał walczyć dwa lub trzy razy. Wszystko to jest otoczone ogólnymi dialogami, przerażającymi przerywnikami filmowymi w niskiej liczbie klatek na sekundę i okropną animacją. Nigdzie nie można zobaczyć inspirujących bitew z bossami dla wielu graczy w Dragon Ball: Xenoverse 2 – to wciąż to samo.

Rzeczywista walka nie jest taka zła, po prostu nieoszlifowana. Podobnie jak Xenoverse, masz podstawowe automatyczne kombinacje, cztery specjalne ruchy, tryb przebudzenia o dużej mocy i sposób na szybkie zbliżenie się do przeciwnika. To całkowity styl nad treścią. W każdej sekundzie ekran wypełnia mnóstwo efektów post-processingu i cząstek. Ciężko jest zobaczyć, co się dzieje, a gdy masz nawet dziesięć godzin, ledwo cię to obchodzi.

Granie w Jump Force przez dłuższy czas sprawia wrażenie wykonywania ruchów. Kiedy już opanujesz niektóre z bardziej „zaawansowanych” technik w swoim arsenale, nie napotkasz większego wyzwania. To kompilacja Best Bits, aczkolwiek z wstawionym OC redaktora tylko dla gówna i chichotu. Niewiele tu jest do polubienia.

Jump Force nie jest grą, w którą warto grać, chyba że spełnia dwa kryteria: naprawdę lubisz wszystkie jej reprezentacje anime i możesz ją znaleźć dość tanią. W cenie 60 dolarów Jump Force to okropna interpretacja sygnaturowego wydawcy branży anime.

Więcej na tematy: bandai namco, Dragonball Xenoverse, gry walki, Jump Force, My Hero Academia, jeden kawałek