Tajwańscy producenci smartfonów spodziewają się, że Windows Phone 7 podwoi udział w rynku firmy Microsoft w 2011 r.

Ikona czasu czytania 2 minuta. czytać


Czytelnicy pomagają wspierać MSpoweruser. Możemy otrzymać prowizję, jeśli dokonasz zakupu za pośrednictwem naszych linków. Ikona podpowiedzi

Przeczytaj naszą stronę z informacjami, aby dowiedzieć się, jak możesz pomóc MSPoweruser w utrzymaniu zespołu redakcyjnego Czytaj więcej

wykres-rosnący-300x299DigiTimes donosi, że tajwańscy producenci OEM oczekują, że Windows Phone 7 odwróci znaczną część utraty udziału w rynku, jaką Microsoft poniósł na rynku smartfonów w ciągu ostatniego roku.

Donoszą, że producenci OEM spodziewają się, że udział Microsoftu w rynku smartfonów wzrośnie z 5% w 2010 roku do 10% w 2011 roku.

Dobre prognozy sprzedaży przypisuje się Microsoftowi, który ma na pokładzie dużych przewoźników, takich jak AT&T, T-Mobile, Vodafone, Orange, O2 i Telefonica, oraz łącznie ponad 20 przewoźników na całym świecie.

Zauważają jednak, że to jeszcze nie wystarczy, aby dogonić iPhone'a i Androida, a wysokie minimalne wymagania dla telefonów z systemem Windows Phone 7 sprawią, że będą one drogie, gdy sam rynek będzie skłaniał się bardziej w stronę średnich zakresów wraz ze wzrostem popularności.

Osobno z Digitimes dowiadujemy się, że HTC, największy do tej pory zwolennik Windows Phone 7 z 5 słuchawkami, miał pewien udział w rozwoju systemu operacyjnego.

Dyrektor generalny firmy Peter Chou powiedział, że inżynierowie z Microsoftu odwiedzili HTC około półtora roku do dwóch lat temu, aby zaprezentować koncepcje projektowe WP7, i od razu uwierzył, że system operacyjny jest właściwym produktem, a obie strony ściśle współpracowały podczas rozwoju.

Chou zauważył również, że nie miało znaczenia, że ​​Windows Phone 7 nie jest platformą otwartą, ponieważ konsumenci nie dbają o to, czy telefon jest oparty na platformie otwartej, czy zamkniętej; kluczem jest pozycjonowanie produktu i strategia marketingowa.

Więcej na tematy: udział w rynku, Windows Phone 7

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *